Strony

wtorek, 28 lipca 2015

187. Pierwsze koty za płoty

To, że mam nadwagę wiecie :(
To, że staram się jej pozbyć wiecie...
Wiecie też to, że miałam plany zapisać się na siłownię...
No...
Ale tego, że to zrobiłam jeszcze nie wiecie :) hihihi

Teraz już wiecie :)))

...


Od wczoraj jestem pełnoprawnym członkiem klubu sportowego.
Mój A. wykupił mi karnet i od razu zapisał na zajęcia w pierwszym tygodniu. Pewnie bał się że zrezygnuję hihihi
Cieszę się, że mnie wspiera i popycha bym coś ze sobą robiła. Gdyby nie jego wsparcie to pewnie nadal tkwiłabym w poczuciu, że kiedyś zbędne kilogramy same znikną. Niestety trudno się przyznać, że coś robię nie tak. Jednak mam problem i nie mogę sama sobie z nim poradzić. Starałam się ale wooolno mi to idzie. Nie zawsze też mam silną wolę. Czasem zdarza się, że za bardzo sobie pofolguję ze słodkościami :( No ale teraz mam pomoc, mam możliwości... I oby tym razem dało to skuteczne i zdrowe efekty :)

Oto moja karta :)


 A to rozkład zajęć na które mogę uczęszczać...


Do tego mogę korzystać z siłowni i z basenu, do oporu :)

Jak widać na zdjęciu zaznaczone są zajęcia, które mnie chyba będą najbardziej interesować. A jakie wybiorę w ostateczności to będę was informować.
Chciałam zacząć od ćwiczeń na brzuch, pośladki i uda, ale niestety instruktorka jest na urlopie i będzie dopiero w następnym tygodniu... A że było już późno to została mi tylko Aqua Zumba... No więc zdecydowałam się i poszłam. Polecam bardzo, fantastyczne zajęcia. Dla kogoś kto kocha wodę wprost idealne...
Co to jest Zumba to każdy z nas wie, dodajcie do tego basen i mamy całość :) Znalazłam nawet stronkę instruktorki, która z nami prowadziła zajęcia, zobaczcie.

Dziś przerwa, mąż w pracy więc ja z maluchami siedzę :) A jutro Ab Blast, pół godziny intensywnego treningu na brzuch. Już nie mogę się doczekać :) Dam Wam na pewno znać jak mi poszło :)
Póki co jestem z siebie dumna, że przełamałam strach przed podzieleniem się swoim problemem...


***


Ostatnio jak się ważyłam, 5 marca, było 95,2kg. Dziś jest 90,8kg... Niby waga zeszła znów w dół ale przez ten czas spodziewałam się większej zmiany :(
Zobaczymy teraz...


piątek, 24 lipca 2015

186. Wspaniałości...

Dziś będzie fajnie, miło i kolorowo...
Tak jak lubię :)
Dziś będzie o dwóch mega zdolnych dziewczynach, taka mała promocja ich twórczości... Choć mają już taką rzeszę wielbicieli, że promować ich nie trzeba :) Ale też nie zaszkodzi powiedzieć innym jak bardzo cenię ich talent, przyjaźń i zaangażowanie.

Będąc w Polsce miałam okazję zamówić kilka rzeczy ale to co przyszło w naszych paczuszkach przeszło najśmielsze moje oczekiwania :)
Dziękuję Wam dziewczyny. Zrobiłyście nie tylko mi mega niespodziankę ale i moim małym szkrabom.

Pierwsza to Beatka. Poznałam ją przez znajomych na FB, (tu możecie podziwiać jej prace).
Beatka jest królową maszyny :) Szyje po prostu cuda... Torebki, kosmetyczki, nereczki, ale też i inne cudne rzeczy...
Ja zamówiłam wspaniałego metkowca dla Amelki... Tyle tego w necie, że postanowiłam zrobić małej niespodziankę, a co niech ma :) I wiecie co??? Amelia jest zachwycona...


Do tego mamy super torbę do wózka i kosmetyczkę na pieluszki :) A wszystko z praktycznego materiału... Ładnie wygląda, dobrze się nosi i cudownie się pierze...
Do wyboru jest mnóstwo wzorów materiału... Także każdy znajdzie na pewno coś dla siebie i swoich pociech :)


A tu kolejny spacer z nowym metkowcem :)
Czyż Amelka nie wygląda na szczęśliwą :)???


I na koniec zdjęcie ze spacerku.
Uwielbiam tę torbę... <3
Beatko dziękujemy bardzo...



***


No i czas na drugą wspaniała osóbkę o zdolnych dłoniach i głowie pełnej pomysłów :)
Agę, z bloga MOJA LALKA zna większość, a Ci co jeszcze o niej nie słyszeli mają właśnie okazję :)

Aga też szyje... Szyje piękne lale, mające duszę...
Ja osobiście zakochałam się na zabój w każdej jednej lali, która zrobiła Aga... Aż tak, że pewnego dnia zapragnęłam mieć jedną z nich u siebie... No więc poprosiłam i teraz ją mam... Andrea, bo tak właśnie nazywa się nowa przyjaciółka Andy, towarzyszy jej we wszystkim i codziennie :) Nawet do przedszkola ją chciała zabrać ale mama powiedziała niestety NIE :(
Do tego zamówiłam jeszcze parę poduszek sówek... Bo Aga szyje też i inne rzeczy...
No mówię Wam mega uzdolniona dziewucha :)

Ale żeby było ciekawiej dostałyśmy od Agi jeszcze prezenty dla dziewczynek...
Amelka dostała kolejnego metkowca. I tak jak poprzedni ten również pokochała i bawi się nim jak szalona :) Mela ma radochę a ja spokój, i wszyscy są zadowoleni hihihi




Ukochana lala...
Nawet z rana po obudzeniu buziakom i przytulasom nie ma końca :)




A to piękne podusie-sówki...
W rzeczywistości prezentują się piękniej :)


Aguś wysłała nam jeszcze cudny fartuszek dla Andy, co by miała w czym pomagać tacie przy pieczeniu tortów :) Ale niestety ten kto ma dzieci wie jak trudno uchwycić aparatem żywą dwulatkę :) Stąd zdjęcia są jakie są :) A faruszka niestety nie ma wcale :(
Ale możecie zobaczyć relację na blogu Agi, zajrzyjcie bezpośrednio tu.

Aga wielkie dzięki... Dziewczynki są bardzo zadowolone z prezentów... A ja już kompletuję kolejne zamówienie :) Hmmmm, może jakaś lala dla mnie???
Zobaczymy...

piątek, 17 lipca 2015

185. Rowerek...

Piękny, słoneczny dzień... 
Oboje jesteśmy w domu, zazwyczaj A. albo pracuje albo odsypia nocki, więc grzech byłoby tego nie wykorzystać :) Postanowiliśmy spędzić rodzinny dzień i wybraliśmy się po południu z dziewczynkami do parku.

Ach jak ja to kocham :) Tylko ja, A. i dziewczynki...

Dodatkowo mieliśmy prezent dla Andy :)
Po kilku dniach oczekiwania dziś dostarczono nam paczkę a w niej pierwszy wymarzony rowerek :)
Wyobraźcie sobie minę Andy jak otworzyliśmy karton. Bosze, chyba jeszcze nie widziałam swojej córci tak szczęśliwej...
No a potem szaleństwo w parku :) Cudownie było na nią patrzeć, jak świetnie sobie radziła. Mój mały rowerzysta hihihi Nie było dla niej rzeczy niemożliwych. To był jej pierwszy dzień i pierwszy raz jazdy na rowerku a wyglądała jakby urodziła się w siodełku :)



Andy jeździła, my spacerowaliśmy i chłonęliśmy ciepełko :) Było wspaniale...


***


Tak było wczoraj...
A dziś jest pochmurnie, jesteśmy same z dziewczynkami, mój A. w pracy... Ale nie nudzimy się :) O co to to nie, przy takiej dwójce nie ma czasu na nudę :)
Dziś zabawy na podłodze... Ćwiczymy przewracanie, ćwiczymy grzbiecik i plecki... Podnosimy wysoko główkę...
Sami zobaczcie jak nam wesoło :)






Uwielbiam te moje dni z dziewczynkami. Tak szybko rosną, aż strach pomyśleć, że już niedługo będą duże i już nie zechcą się tak do mamy przytulać :) Ale póki co chwytamy każdą okazję :)


POZDRAWIAMY I ŚCISKAMY SERDECZNIE :)

niedziela, 12 lipca 2015

184. Rodzinka w UK w skrócie...

Żebyście się nie martwiły kochane moje siostry blogowe to daję znać, że Andrea i Amelka mają się lepiej. Temperatura się uspokoiła, wysypka u Amelki złagodniała i obu wrócił apetyt... Tak więc niebezpieczeństwo minęło i nie ma się czym już martwić :)
Co najważniejsze nocki mamy przespane. Więc i ja i dziewczynki jesteśmy wypoczęte i gotowe do działania w każdy kolejny poranek :)


***


A dziś ostatni dzień pobytu mojej siostry z rodzinką... Fajnie było mieć ich przy sobie... 
 Przyzwyczaiłam się do mieszkania na wyspach ale jest coś czego mi brakuje :( I to właśnie jest rodzinka. Łatwiej jest czasem dogadać się z babą jak z chłopem, a i przy dzieciach szybciej zrozumie mnie kobitka... Choć ja i tak nie mam na co narzekać z moim A. Dużo mi pomaga :) Szczęściara ze mnie...
Mam nadzieję, że siostra i reszta fajnie spędzili ten czas... Było zwiedzanie, shopping i fun w Alton Towers... Ale najważniejszy był czas razem...
No ale radosne dni dobiegają końca i trzeba się powoli żegnać.

Bez przedłużania...
Bez zbędnych opisów...
W zdjęciowym skrócie nasze wspólne ostatnie rodzinne dni :)













Zdjęcia nie oddają całości :) Ale i tak są fajne :)
Teraz czekamy do następnego spotkania... Podejrzewam, że w Polsce :)


***


Buziaki dla was i dobrej nocy...










wtorek, 7 lipca 2015

183. Choroby nas kochają...

A już tak było dobrze...
Za długo nie pisałam o żadnej chorobie no to wywołałam wilka z lasu :(

Jak zwykle choróbsko kolejny raz dopadło Andy... Bidulka, zazwyczaj jak choruje to w weekendy... I tym razem to samo. Sobota była ok, dziecko zdrowe, pełne energii; a niedziela - pobudka 5rano z temperaturą 39,1 i płaczem, że boli buzia.
Położyła się na podłodze, nakryła koszulką A. i płakała. Ależ mi serducho pękało jak na nią patrzyłam... Nie dała się w ogóle dotknąć...


A. był w pracy. Dotrwaliśmy jakoś do 8rano (przy pomocy paracetamolu) i jak tylko A. wrócił zadzwoniliśmy do szpitala. Umówili nam wizytę w ekspresowym tempie, za 15minut. Szok, postarali się pierwszy raz. Całe szczęście, że moja sis jest, mogłam więc zostawić z nią Amelkę.Przynajmniej o nią nie musiałam się teraz martwić.


Pojechaliśmy, ale tu musieliśmy odczekać swoje :( Kto mieszka na wyspach wie o czym mówię. Jednak na szczęście nie trwało to jakoś bardzo długo.
Diagnoza jednoznaczna... Mononukleoza... Ale dla potwierdzenia wysłano nas na oddział dziecięcy...

No i zaczęła się kolejna przygoda w szpitalu :(
Zważyli Andy - 14,750kg... Zmierzyli - 94cm... i zrobili podstawowe badania...
Najtrudniej było wziąć  próbkę moczu... Andy nosi jeszcze pieluszki i za żadne skarby nie dała się przekonać do nasiusiania w nocniczek. Minęło kilka godzin nim się udało, i to cudem...
Tu lekarka podejrzewała zapalenie pęcherza, bo mała skarżyła się na bóle w dolnych partiach, no i te długie oczekiwanie na mocz.... Ale po badaniach wyszło, że mocz jest czysty i to mononukleoza.

Zdiagnozowali i puścili do domu... Żadnych leków tylko spray na gardło, żeby jej ulżyć i to wszystko... Zalecenie: zbijać gorączkę co 2-3 godziny paracetamolem i nurofenem i nawilżać gardło sprayem... Obserwować małą i czekać...


No a dziś, na druga dobę od wizyty na oddziale, nadal temperatura utrzymuje się w okolicach 38-39... Choć mimo wysokiej temperatury jest trochę jakby lepiej. Dużo pije i zjadła nawet serek.
Teraz zasnęła i oby spała długo... Przynajmniej się regeneruje i się nie męczy.


sobota, 4 lipca 2015

182. Plaża w Formby

Środa, kolejny upalny dzień...
Już wcześniej mieliśmy plany na wyjazdówkę, pytanie było tylko gdzie: Zoo czy może woda i plaża. No i wiadomo plaża wygrała.

Długo mój A. szukał w necie gdzie są najpiękniejsze plaże Anglii. Tym bardziej, że chodziło nam o plażę przyjazną dzieciom, czyli taką piaszczystą jak nasze polskie. Bo nie wiem czy wiecie ale większość plaż angielskich jest bardzo kamienista... Do tej pory takie nam wystarczały, jednak teraz Andy już jest duża i musimy zadbać zarówno o jej bezpieczeństwo jak i rozrywkę. A jak będzie piasek to będzie jedno i drugie :) No i my bedziemy spokojniejsi hihihi

Szukał, szukał i znalazł :)
Rewelacyjna plaża, nie dość, że piaszczysta to i z wydmami :) A najlepsze, że tylko jakieś 80km od nas :) No czegóż trzeba więcej :)
Tak więc postanowione...

A w środę rano pakowanko... Kocyk, ręczniczki, zabawki, jedzonko, pićku... Wiadomo jak się wybieramy z dzieciakami, i to takimi całkiem małymi, to nie może zabraknąć niczego, a już na pewno ulubionej maskotki do snu... Bo co zrobimy jak nasza pociecha zachce sobie podrzemać w samochodzie a ulubiony miś zostanie w domku :)???
A jak już popakowałam to ruszyliśmy... Kierunek: Formby, na północ od Liverpool'u.

Moje gwiazdy w drodze :)


A taki widok zastaliśmy na miejscu :)







Czyż nie cudnie :)???
A wyobraźcie sobie nasz dzień... Wspaniały...
Dziewczyny miały frajdę i w końcu mogły się wyszaleć. Nie musiałam biegać za nimi i prosić by tego czy tamtego nie robiły hihihi Tu mogły 'prawie' wszystko :) Amelka prawie cały czas smacznie spała, i wcale jej się nie dziwię, bo sama miałam na to ochotę :) Ja odpoczęłam a A. znów poczuł wodę.






Niestety nie udało mi się uwiecznić moich dziewczynek w wodzie... Są filmy ale zdjęć brak :( Ciężko było to wszystko ogarnąć, tym bardziej, że to miał być dzień zabawy i odpoczynku a nie sesji  :))) Ale coś tam zawsze jest hihihi


***


A na koniec wielkie dzięki dziewczyny za wspaniałe wpisy pod ostatnimi postami...
Mnie też Was chole...e brakowało <3

I wracam do rzeczywistości... Mam rodzinkę u siebie, bo sis już jest więc znów mnie może być mniej :) Ale po 13 lipca wszystko się unormuje hihihi
A przynajmniej powinno :)

czwartek, 2 lipca 2015

181. Ostatnie szalone dni i powrót do domu.

Jak pisałam w ostatnim poście, od tygodnia jesteśmy już w Anglii. Jeszcze niedawno czekałam na ten urlop, odliczałam dni a dziś już minął tydzień od powrotu :) Ależ ten czas zapierdziela, szok.
Powiem szczerze, że kiedy mój A. doleciał do nas w Polsce to żyliśmy w strasznym biegu. Przeżyliśmy chrzciny Amelii a dzień po trzeba było już wracać. Mieliśmy długą drogę, bo najpierw musieliśmy dostać się z powrotem do Buska a już w środę mieliśmy lot powrotny z Rzeszowa.

Z jednej strony bardzo się cieszyłam z powrotu do domu. Tu w Polsce momentami całe to zamieszanie mnie przerastało. Ciągły krzyk, rwetes, jedni wychodzili a inni przychodzili... Andrea wykorzystała sytuację idealnie i tak się rozbrykała, że teraz sobie z nią czasem poradzić nie mogę :) Ale raczej jej winić nie mogę za to :) Obie babcie tak nad nią i Amelką skakały, że gdybym ja była na ich miejscu też bym sobie pozwoliła na wiecej :)
A z drugiej strony już tęsknie, bo nie wiem kiedy znów zobacze większość rodzinki... Choć obiecałiśmy sobie z A., że w następnym roku to już musowo odwiedzamy moich w US.

No więc wróciliśmy, a razem z nami moja siostrzenica, Oliwka.
Wspominałam już o niej nie raz. Oliwka jest jak moja pierwsza córka... Kiedy się urodziła ja byłam jeszcze panienką więc cały swój wolny czas spędzałam z nią. Nie miałam swoich dzieci, a bardzo już wtedy chciałam, więc całe swoje uczucia przelewałam na nią :)
Teraz to już 11-letnia pannica... Ale fajne jest to, że nadal mamy świetny kontakt ze sobą... Śmiało moge powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółkami :)

Teraz Andrea i Oliwka bawią się na dworze a ja siedze w kuchni i patrzę na nie... Uwielbiam patrzeć na nie, tak fajnie się dogadują... Jeszcze trochę i Amelka będzie skakać razem z nimi. Pytanie tylko czy Oliwka nadal będzie zainteresowana ich towarzystwem, w sumie już będzie nastolatką hihihi
Póki co jeszcze na razie się godzą i wczoraj na przykład zobaczcie jak spędzały czas :)










Dla zainteresowanych, Andrea nie ciąga smoczka :) Ostatni raz pamiętam ją ze smoczkiem jak miała jakieś osiem miesięcy :) Ale odkad urodziła się Amelka czasem ma przebłyski i wtedy nie ma siły by jej go zabrać. Na szczęście jest to baaardzo rzadko. Ale Andy tak słodko i śmiesznie wygląda, że nie mogłam się opanować by uwiecznić ten obrazek.

A tu Amelka... Wyobraźcie sobie, że wygląda jak Andy kiedy miała tyle co Amelia teraz... :)


Rosną mi dziewczyny...


***


Po powrocie zauważyłam też inne zmiany...
Jakiś czas temu A. sadził pomidory i jedną sadzonkę ogórka... Jak zobaczyłam jak porosły to w szoku byłam :) Znów będziemy mieć mnóstwo swoich pomidorków i nawet pare ogórków hihihi





I nasze truskawki :) Już nie mogę się ich doczekać :)